Pies i dziecko pod jednym dachem to zazwyczaj nie lada wyzwanie, choć tylko dla nielicznych rodziców. Często żyjemy w przekonaniu, że dziecko może robić psu wszystko, pies może stać się jego zabawką, przy czym pies ma to wszystko dzielnie znosić, a w jego obowiązku jest od samego początku pokochanie, zaakceptowanie i znoszenie „tortur” malca.

Dwie istoty pod jednym dachem

Nie zdajemy sobie sprawy, do jakiej tragedii możemy my – dorośli doprowadzić. Jesteśmy rodzicami niespełna dwuletniego chłopca i opiekunami 4-letniego Astona (mix dobermana z rottweilerem). Nasz syn jest dzieckiem bardzo aktywnym, ciekawym świata.
Aston natomiast   – mocno terytorialnym, silnym, dominującym dorosłym samcem, który w żadnym wypadku nie akceptuje „wchodzenia sobie na głowę”. Co zatem zrobić, aby te dwie istoty żyły razem pod jednym dachem, były szczęśliwe i nikomu  nic się nie stało?

Kilka wskazówek, które powinien zapamiętać każdy rodzic

Jednym z najważniejszych elementów naszego postępowania jest zapewnienie psiakowi bezpiecznego miejsca, tak zwanego azylu, do którego nikt poza psem (a już na pewno nie dziecko) nie wejdzie. Gdzie psiak będzie czuł się bezpiecznie, gdzie będzie mógł w spokoju wypocząć, odizolować się. W naszym wypadku takim azylem dla psa jest kennel klatka. Kennel klatkę jako osoby znające się na psach i świadome wprowadziliśmy naszemu psu już od szczeniaka. Było to jego miejsce, do którego my naszych rąk nie wkładaliśmy (nie wtedy kiedy w nim przebywał). Nawet jak coś przeskrobał, ukradł, itp. i uciekł do klatki, to było jego święte miejsce i nigdy go z niej nie wyciągaliśmy. Nasz psiak pokochał klatkę i zawsze kiedy jest bardzo zmęczony, ma gorszy dzień, potrzebuje spokoju, itp. – od razu idzie do swojego „azylu”.

Dlaczego takie bezpieczne miejsce jest ważne, zwłaszcza kiedy w domu pojawia się dziecko?

Otóż jeśli psiak będzie miał dosyć zabawy z dzieckiem, dosyć przebywania w jego otoczeniu, zwyczajnie uda się do swojego „azylu” i tam odetchnie. Natomiast jeśli psu zabraknie takiego miejsca i gdziekolwiek się położy, spróbuje schronić, będzie nadal męczony i zaczepiany przez dziecko, zwyczajnie zacznie tracić cierpliwość. Najpierw może (i powinno!) pojawić się warczenie, jeśli jednak warczenie psu nie pomoże w uzyskaniu spokoju (a przecież wysyła tak jasne sygnały i prosi o wytchnienie), wtedy zostaje mu ostateczne i spowodowane przez nas rozwiązanie: kłapnięcie zębami, podgryzienie dziecka czy też mocne ugryzienie. Zaznaczyć tutaj należy, że psa nie możemy karcić za warknięcie! Zdrowy psychicznie psiak warczy wtedy, kiedy nie chce ugryźć, a jasno zakomunikować: „Hola, hola, nie podoba mi się to, proszę, przestańcie!”. Jeśli my będziemy karcić psa za to, że komunikuje nam prośbę o pomoc czy zaprzestanie jakieś czynności, możemy doprowadzić do tego, że osiągniemy sukces i pies rzeczywiście przestanie warczeć, ale za to od razu ugryzie.

Klatkę lub inne miejsce w domu bezpieczne dla psiaka tzw. 'wyjście ewakuacyjne’ wprowadzamy, zanim w domu pojawi się dziecko. Natomiast kiedy dziecko pojawi się już w domu (pomijając przynoszenie ciuszków ze szpitala i obwąchiwanie ich przez psa), bardzo ważne są nasze emocje. Nie możemy zapominać, że pisaki genialnie odczuwają nasze emocje, więc nasz stres przed zapoznaniem dziecka z psem również może źle wpłynąć na ich początki. Ważne jest dobre nastawienie, spokój i pozytywne skojarzenie psa z dzieckiem. Jak to zrobić? Większość psiaków uwielbia jedzonko, więc wykorzystujemy to do naszych celów, a w tym wypadku po to, aby pies pozytywnie kojarzył dziecko. Za każde spojrzenie psiaka na dziecko smaczek, za łagodne podejście i powąchanie smaczek, powtarzamy tę czynność jak najczęściej. Kiedy dziecko już potrafi chwytać, staramy się, aby psiak jadł dziecku z ręki. Kiedy dziecko chodzi – niech samo karmi psiaka.

Szkolenie psa

Ważne jest również (choć wiemy, że to ciężkie), aby poświęcać na początku psu bardzo dużą ilość czasu. Nawet większą niż dotychczas – aby nie czuł się wykluczony, zazdrosny. Wtedy niezwykle ważne jest, żeby psiak miał zapewnione wszystkie potrzeby (każda rasa ma inne) np. psy myśliwskie węszenie, owczarki pogoń, itd. ale to nie temat na ten artykuł. Poza zapewnieniem potrzeb psa warto wyposażyć się w różne zabawki typu: mata węchowa, kong, które pomogą psu rozładować emocje.

Szkolenie psa czy choćby nauka kilku podstawowych komend jest również bardzo pomocna, a nawet niezbędna w zwykłych, rutynowych czynnościach dnia codziennego. Nasz psiak jest psem bardzo emocjonalnym. Ma problem z radzeniem sobie z emocjami, ciężko mu i zawsze liczy na nas, wtedy świetnie sprawdza się krótki trening. Jest to tak zwane przekierowanie psa na pracę, która uspokaja psa. Kiedy to wykorzystujemy? Aston pomimo tego, że na spacery chodzi codziennie, każde wyjście niezwykle go ekscytuje i biega (włącznie ze schodami, na których znajduje się nasz syn) jak szalony, wtedy „siad, czekaj” uspokaja Astona, a to umożliwia bezpieczne zejście synowi ze schodów.  Komenda „zostaw” często ratuje zabawki syna przed całkowitym zniszczeniem i histerią dziecka. Komenda „na miejsce” (w naszym wypadku jest to klatka) świetnie działa, kiedy Aston za bardzo nakręci się na zabawę i widzimy, że bez naszej pomocy nie poradzi sobie z emocjami. Po usłyszeniu komendy od razu udaje się do klatki, tam się uspokaja i po jakimś czasie wraca do nas wyciszony.

Pies i dziecko

Posiadanie psa (zwłaszcza z listy ras agresywnych) i dziecka  wiąże się z dużą odpowiedzialnością, jest to ciągła kontrola i ciągła praca nad tym, aby było dobrze. Pies przyjaciel człowieka, owszem, ale nie każdy psiak lubi i „ogarnia” dzieci. Nasz psiak Aston jest mieszanką rottweilera z dobermanem, jest psem silnym, terytorialnym, niezwykle szanującym swoją  przestrzeń. Kocha naszego syna, nie spuszcza go z oczu, zawsze jest gdzieś w jego pobliżu, ale wszystko, co się dzieje, ma dziać się na jego zasadach. Jeśli Aston leży, to syn podejść do niego nie może; głaskać i przytulić go może  tylko wtedy, kiedy pies sam do niego przyjdzie.
Co się dzieje, kiedy syn chce podejść i zaczepiać Astona? Aston warczy, a jak syn dalej próbuje, to kłapie zębami. Bywa, że jest nam przykro, że Aston nie jest typowym „przytulakiem”, ale w pełni dostosowujemy się do przestrzegania (pewnych!) zasadach ustalonych przez naszego psa. Tego samego uczymy naszego syna, jest to bardzo ciężkie zadanie, ponieważ dla niespełna dwuletniego dziecka klatka jest bardzo atrakcyjna, a wytłumaczenie takiemu  dziecku „nie podchodź, bo ugryzie” wydaje się czymś niemożliwym. A jednak konsekwencja i wytrwałość sprawiły, że dziecko nigdy nie weszło do klatki, a jak Aston warczy, to od razu odchodzi, czasem pokazując mu tylko paluszkiem „nu, nu”.

Z każdym dniem widzimy, że nasza praca przynosi efekty, a Aston coraz częściej i chętniej podchodzi do syna i zaprasza do zabawy. Efekty mamy dwa: szczęśliwego psa i syna wychowywanego w pełnym poszanowaniu praw i uczuć zwierząt.

Dlaczego tak bardzo się staramy? Ponieważ kochamy syna i Astona, nie chcemy krzywdy żadnego z nich, ale jako rodzice, pisząc obiektywnie, trzeba przyznać, że jeśli Aston pogryzłby naszego syna, oddanie go byłoby mocno prawdopodobne. Dlatego należy robić wszystko, żeby takiego scenariusza uniknąć i by obydwoje w zgodzie żyli we wspólnym domu. Bo  to my – dorośli, opiekunowie, rodzice jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo dziecka i psa, za ich kontakt i relacje.

Paweł i Magdalena Będkowscy
Autorzy adoptowali Astona z Fundacji Rottka® Polska